niedziela, 17 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 1

~Bardzo Was przepraszam za niepisanie, poprostu zero weny :c Mam nadzieję, że mi wybaczycie...
Atmosfera robi się mroczna :D Miłego czytania!
UWAGA! Rozdział zawiera wulgaryzmy!!~

Po dotarciu do wyciągu linowego cała grupka skierowała się do kabiny wyciągu.
Asher podszedł do podrdzewiałego mechanizmu, po czym przekręcił dźwignię na lewą stronę. Koła zębate zgrzytnęły, kabina ruszyła ciężale naprzód. Asher szybkim ruchem wskoczył do kabinki. Akurat mechanizm przyspieszył. Grupka rozsiadła się na ławeczkach.
-Asher... - zaczyna niepewnie Rilianne. - Wydaje mi się, że powinniśmy wsiąść do wyciągu na wschód, a nie na północ.
-Wiem co robię. - mruknął chłodno brunet po czym wstał i wyjrzał przez oszronioną szybę kabiny. Rzeczywiście - wybrali nie ten wyciąg.
-Masz rację, Rill... - dokończył.
-Cholera... - zaczął Rover. - Za chuja nie wrócimy.
-Niby dlaczego? - zapytała Netherlyn.
-Na drugim końcu nie ma mechanizmu - jesteśmy tu uwięzieni. - odparł chłopak po dotarciu do złego celu.
-Brawo, Asher... - warknął Irving. - Mogliśmy utknąć wszędzie, ale musieliśmy tutaj...
-Co masz na myśli, Irv? - pyta wystraszona Netherlyn.
-To... - zaczyna brunet. - Że jesteśmy w lesie Blackblood.
-Las to las. - odpowiada rezolutnie Rillianne stawiając pierwszy krok.
-Rillianne! - krzyczy Asher. - Nie!
Blondynka powstrzymuje się. Chłopak ułamuje kawałek szkła z rozbitego okna kabiny wyciągu, po czym rzuca go na trawę. Kilka sekund - szkło nabrało bordowego koloru, po czym roztopiło się. Netherlyn odetchnęła.
-Dobra. - zaczyna Rover. - Musimy się jakoś stąd wydostać i to jak najszybciej.
-To tylko gorące podłoże. - uspokaja go Asher. - Co się nam niby stanie?
-Ja pierdolę, Asher, w jakim ty świecie żyjesz?! - wrzasnął Rover. - Ty wolisz nie wiedzieć jakie gówna można tu spotkać.
-Byłeś tutaj? - pyta Irving.
-Tsa... - mruknął blondyn. - Ale to moja sprawa.
-Spoko, nie denerwuj się. - odparł brunet. - Opowiedz nam o tym miejscu.
Wszyscy odwrócili wzrok w stronę Rover'a. Ten tylko westchnął.
-Kilkadziesiąt lat temu żyli tu zwyczajni ludzie. Mieli jedzenia i miejsca pod dostatkiem. Wszystko wyglądałoby dobrze, gdyby nie fakt, że...
-Że co? - pytają pozostali.
-Że pokolei zaczęli znikać ludzie. Najpierw najstarsi - potem coraz młodsi. Po zniknięciu całej ludności badacze widywali tutaj dziwne istoty podobne do zombie... Żaden z naukowców nie wrócił stąd żywy...
-Nie no, normalnie "The Walking Dead"... - wysyczała Rillianne. - Nie wiem jak wy, ale ja proponuję się przespać. Trzeba mieć siłę do walki z cuchnącymi pustakami w zaawansowanym stopniu rozkładu...
Grupa przyznała jej rację, każdy więc ułożył się na ławeczce pod ścianą i usnął...

CDN

środa, 30 grudnia 2015

PROLOG

~Bardzo przepraszam za spóźnienie. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Prolog jest krótki, lecz mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Miłego czytania~

Nieprzenikniona ciemność spowija gęsty las w późnych godzinach wieczornych. Drzewa uginają się uległe silnej wichurze i ogromnej śnieżycy. Z gałęzi spadają ostatnie, martwe, suche liście. Wydaje się być to klimatem zupełnie niesprzyjającym życiu. A jednak. Z mroku wyłania się grupka ludzi, a raczej nastolatków. Trzech chłopaków, dwie dziewczyny.
Grupę prowadzi wysoki, dobrze zbudowany brunet.
Po chłopaku kroczą dwie dziewczyny - blondynka, oraz szatynka. Jasna - ubrana w różową, skórzaną kurtkę, legginsy i wysokie buty, ciemna - w czarną, odpiętą skórzaną kurtkę, która ukazywała koszulkę z nikłym napisem "Skillet". Oprócz tego miała na sobie czarne rurki oraz ubrudzone glany.
Oczy dziewczyn odbijają się w niemym świetle księżyca. Ten z kolei oświetla twarze pozostałych dwóch nastolatków: blondyna, oraz drugiego bruneta. Oboje wyglądają na niższych i gorzej zbudowanych, niż ten pierwszy, lecz tak czy siak stanowią element obronny, gdyby coś ich zaatakowało. Naturalny satelita oświatlał ich twarze. Blondyn nosi okulary, jest najniższy z całej męskiej części towarzystwa. Wydaje się być niezbyt przestraszony tłem otaczającym ich. Brunet - dosyć dobrze zbudowany, przystojny, metalowo ubrany w czarnej, skórzanej kurtce ze słuchawkami na uszach.
Ostatni z nich idący na pierwszym miejscu - również brunet - jeśli się nie mylę ubrany w jeansy, adidasy i płaszcz. Na jego twarzy połyskiwał kolczyk - najwidoczniej również fan rocka, czy metalu, lecz nie wiadomo.
Nikt nie odzywa się do pewnej chwili. Ciszę przerywa szept jednej z dziewczyn:
-Ludzie. - zaczyna. - Nie wydaje wam się, że już trochę za długo idziemy? Czyżbyśmy zabłądzili?
-Rillianne... - przerywa jej nastolatek idący na początku. - Spokojnie, ja miałbym zabłądzić? Wątpisz we mnie?
-Oczywiście, że nie Asher... - powiedziała przeciągle dziewczyna.
-A w ogóle. - przerywa szatynka - Jestem głodna. Może wyciągniemy coś z plecaka?...
-Ehh... Netherlyn... - przerywa blondyn. - Cała ty...
-Co masz na myśli, Rover? - pyta zdziwiona Netherlyn.
-To... - zaczyna Rover.
-Że zawsze palniesz coś w nieodpowiednim miejscu. - kończy drugi brunet - Irving. - Jesteśmy w ciemnym borze, jakbyś nie zauważyła...
-Dobra... - odpowiada Netherlyn. - Już się nie odzywam.
Akurat cała grupa doszła do wyciągu linowego, którym uda się na drugi koniec góry, by stamtąd dotrzeć do swych domów...

C.D.N.

sobota, 12 grudnia 2015

Zaczynam od nowa!

Postanowiłam, iż rozpocznę przygodę w ciemnościach na nowo. Mam nadzieję, że to uszanujecie.

Pozdrawiam c: