Strony

środa, 30 grudnia 2015

PROLOG

~Bardzo przepraszam za spóźnienie. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Prolog jest krótki, lecz mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Miłego czytania~

Nieprzenikniona ciemność spowija gęsty las w późnych godzinach wieczornych. Drzewa uginają się uległe silnej wichurze i ogromnej śnieżycy. Z gałęzi spadają ostatnie, martwe, suche liście. Wydaje się być to klimatem zupełnie niesprzyjającym życiu. A jednak. Z mroku wyłania się grupka ludzi, a raczej nastolatków. Trzech chłopaków, dwie dziewczyny.
Grupę prowadzi wysoki, dobrze zbudowany brunet.
Po chłopaku kroczą dwie dziewczyny - blondynka, oraz szatynka. Jasna - ubrana w różową, skórzaną kurtkę, legginsy i wysokie buty, ciemna - w czarną, odpiętą skórzaną kurtkę, która ukazywała koszulkę z nikłym napisem "Skillet". Oprócz tego miała na sobie czarne rurki oraz ubrudzone glany.
Oczy dziewczyn odbijają się w niemym świetle księżyca. Ten z kolei oświetla twarze pozostałych dwóch nastolatków: blondyna, oraz drugiego bruneta. Oboje wyglądają na niższych i gorzej zbudowanych, niż ten pierwszy, lecz tak czy siak stanowią element obronny, gdyby coś ich zaatakowało. Naturalny satelita oświatlał ich twarze. Blondyn nosi okulary, jest najniższy z całej męskiej części towarzystwa. Wydaje się być niezbyt przestraszony tłem otaczającym ich. Brunet - dosyć dobrze zbudowany, przystojny, metalowo ubrany w czarnej, skórzanej kurtce ze słuchawkami na uszach.
Ostatni z nich idący na pierwszym miejscu - również brunet - jeśli się nie mylę ubrany w jeansy, adidasy i płaszcz. Na jego twarzy połyskiwał kolczyk - najwidoczniej również fan rocka, czy metalu, lecz nie wiadomo.
Nikt nie odzywa się do pewnej chwili. Ciszę przerywa szept jednej z dziewczyn:
-Ludzie. - zaczyna. - Nie wydaje wam się, że już trochę za długo idziemy? Czyżbyśmy zabłądzili?
-Rillianne... - przerywa jej nastolatek idący na początku. - Spokojnie, ja miałbym zabłądzić? Wątpisz we mnie?
-Oczywiście, że nie Asher... - powiedziała przeciągle dziewczyna.
-A w ogóle. - przerywa szatynka - Jestem głodna. Może wyciągniemy coś z plecaka?...
-Ehh... Netherlyn... - przerywa blondyn. - Cała ty...
-Co masz na myśli, Rover? - pyta zdziwiona Netherlyn.
-To... - zaczyna Rover.
-Że zawsze palniesz coś w nieodpowiednim miejscu. - kończy drugi brunet - Irving. - Jesteśmy w ciemnym borze, jakbyś nie zauważyła...
-Dobra... - odpowiada Netherlyn. - Już się nie odzywam.
Akurat cała grupa doszła do wyciągu linowego, którym uda się na drugi koniec góry, by stamtąd dotrzeć do swych domów...

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz